Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Kolumbia Colombia Колумбия    tropiki
Zwiń mapę
2011
04
cze

tropiki

 
Kolumbia
Kolumbia, Tayrona
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12019 km
 
Kontrakt z uniwerkiem skończył mi się w maju, od tego czasu mam więc wakacje! Oczywiście ten dodatkowy miesiąc postanowiłam wykorzystać na zwiedzanie. N pierwszy rzut poszło wybrzeże.
Moja podróż zbiegła się z długim weekendem, pojechałam więc z Julią, Zilyą i Naz (też praktykantkami z aieseca). W długie weekendy Kolumbijczyków ogarnia mania podróżowania na wybrzeże, bilety do Santa Marty zarezerwowałyśmy więc odpowiednio wcześniej (expreso brasilia, 28.000). Tym razem w autobusie było koszmarnie zimno, spać się nie dało. Po 5 godzinach byłyśmy na miejscu. Do Parque Nacional Natural Tayrona, naszego celu, jeżdżą busy podmiejskie. Logicznie by było, gdyby odjeżdżały z terminalu, ale już się przyzwyczaiłam, że logika nie ma zastosowania na wybrzeżu (winą obarczam upał!), tak więc złapałyśmy taxi do rynku (mercado; 5.000), a tam busa (kolejne 5.000). Bus zatrzymuje się tuż przed wejściem do parku. Policja zrewidowała nasze plecaki w poszukiwaniu alkoholu (nie wolno wnosić, można kupić na miejscu). Zapłaciłyśmy za bilet jak za zboże, cale 35.000 (miejscowi płacą 13.000, taka jawna dyskryminacja).
W parku znajdują się 4 campingi. Naszym celem był 3, najbardziej rozrywkowy, gdzie mieli na nas czekać znajomi praktykanci z Santa Marty. Do pierwszego campingu dojeżdża buseta (2.000 od osoby). dziewczyny nie są fankami chodzenia, więc skorzystałyśmy. Dalej już trzeba było iść pieszo, ok.2 godzin, do kolejnego campingu - Areccifes. Byłam zachwycona Tayroną - szlak dość dobrze oznaczony i wydeptany, ale i tak nosi ślady dżungli, z dużą ilością błotka, olbrzymich robali, jeszcze większych motyli, mrówek-leafcuters (to te, co noszą liście) i, przede wszystkim, rajskimi plażami!
Piękno jest jednak zwodnicze - kąpać się można tylko przy 3 campingu, bo, jak informują wszechobecne znaki, silne prądy morskie pochłonęły już ponad 100 osób.
Do Areccifes dotarłyśmy dość zmęczone, zrobiłyśmy sobie przerwę na obiad. Jedzenie było drogie, niezbyt smaczne, no i małooo. Zanim jeszcze podali nam danie, rozpadało się. Po godzinie ściana deszczu w ogóle nie zelżała, nie było mowy aby przebić się do Cabo San Juan de Guia (3 campingu). Rozejrzałyśmy się po barze - jakaś znudzona parka grała w domino, grupka kobiet paliła papierosa za papierosem. Postanowiłyśmy się zdrzemnąć. Dziewczyny nie są fankami campingu, więc namioty odpadły (zresztą mokre były). Chciałam koniecznie spędzić noc w hamaku, ale obiektywnie rzecz biorąc było zimno. Stanęło na pokoju, Po godzinie targowania się właściciel opuścił cenę z 45 na 37 tysięcy od osoby. I tak oto poszłyśmy spać o 18, a obudziłyśmy się dopiero o 6.
Za to co to był za poranek! Piękne słonce, w oddali widać było piękną plażę, do tego wszechobecne palmy, i sok z maracuyi :) Poszłyśmy do Cabo (jakieś 45 minut bez robienia zdjęć;). Tam spotkałyśmy naszych znajomych i spędziłyśmy rewelacyjne przedpołudnie (mimo mojej alergii na słońce, która z jakiegoś powodu mi się przypętała w Cartagenie).
Chciałam koniecznie zobaczyć Pueblito - ruiny wioski Indian Tayrona, ale jako iż w porze deszczowej w Tayronie pada każdego popołudnia, musiałabym zostać na jeszcze jedna noc, a dziewczyny chciały wracać. W końcu zdecydowałam, że zostanę dłużej w Santa Marcie. Musiałyśmy się sprężyć aby zdążyć przed deszczem, po drodze przedzierając się przez połacie błota i kompletnie zalane drogi, ale ubaw miałyśmy przedni (na szlaku leżało mnóstwo popsutych klapków:)
W drodze powrotnej udało mi się przekonać Naz i Zilyę na pobyt w Santa Marta. Wysiadłyśmy więc przy mercado i ruszyłyśmy pieszo do z góry upatrzonego hoteliku. Po 45 minutach zrezygnowałyśmy i wzięłyśmy taxi prosto na terminal. Nie wiem czy to przez kontrast z Cartageną, czy z Tayroną, w każdym razie śmierdzące i zalane ulice Santa Marty z prostytutkami i alfonsami na każdym rogu wydały nam się odrażające.
Przed terminalem zgarnął nas naganiacz, za bilet powrotny zapłaciłam więc tylko 20.000 (z przesiadką w Baranquilli, ale bezproblemowo).
I tak z moich ambitnych planów zobaczyłam tylko Tayronę.
Następny przystanek - Manizales!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (26)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
gwiazda
gwiazda - 2011-06-15 14:48
sie trzymaj, Suzie!
 
mirka66
mirka66 - 2011-06-19 19:40
Piekne miejsce.A jaka wspaniala barwa wody i nieba.:)
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012