Tych pyszności nie znajdziecie w supermarkecie ani restauracjach. Najlepsze, najświeższe i najbardziej "wietnamskie" przekąski znajdziemy, a jakże, u ulicznych sprzedawców.
Wybór jest ogromny! Przekąski różnią się nie tylko od miasta do miasta, ale nawet od dzielnicy do dzielnicy. Żeby jeszcze utrudnić sprawę, uliczni sprzedawcy mają swoje "godziny otwarcia" - np. 30 minut w trakcie lunchu i koniec, później się pączka już nie kupi. Opisać wszystkich nie sposób, ale postaram się przybliżyć te najbardziej popularne, godne polecenia, lub wręcz przeciwnie ^^
banh mi - wizytówka Wietnamu i pozostałość po okupacji francuskiej. Jest to bagietka naszprycowana czym do głowy przyjdzie. Banh oznacza cokolwiek zrobionego z mąki. Każde stoisko z banh mi ma swoje własne koncepcje, wszystkie łączy banh mi op la, czyli bagietka z jajkiem sadzonym. Typowe banh mi będzie zawierało: masło, pasztet, ogórki, pomidory, papayę, wypełniacz (jajko, wędlina, makrela, grilowane mięsko, serek kiri, etc.) oraz świeża kolendra, którą zawsze wyciągam.
banh bao - nadziewane pyzy. Można nawet dostać z kapustą i grzybami; swojsko!
jajka przepiórcze - sprzedawane razem z przyprawioną solą; więcej obierania niż jedzenia, ale koleżanki z biura je uwielbiają.
papier ryżowy - z chili, z sałatą, przyprawami - znowu wybór jest ograniczony tylko wyobraźnią.
ciastko ryżowe - z niewiadomych mi powodów jest fioletowe. Ale smaczne!
sezamowy pączek - nie tak dobry i puszysty jak polskie, ale daje radę ;)
banany smażone na głębokim tłuszczu - już się o nich rozpisywałam, ale podkreślę raz jeszcze - pyszota! Załączam filmik jak się je przygotowuje; sanepid już zaciera rączki ^^
frytki ze słodkiego ziemniaka - sprzedawcy się specjalizują w kilku produktach; moją zdecydowaną faworytka jest "pani z przekąskami smażonymi na głębokim tłuszczu" jak ja żartobliwie nazywamy między obcokrajowcami. Frytki są absolutnym hitem.
kulki chili - od wyżej wspomnianej pani; pikantne, ale jakże dobre!
"szaszłyki" - z przeróżnych składników, smażone i oczywiście przepyszne
ryż z dodatkami - to kilka orzeszków, plasterek wędliny, dwa plasterki kiełbasy, pasztet - i śniadanko gotowe. Wyciągamy kiełbasę i można jeść (chyba że ktoś lubi słodką kiełbę).
suszona kałamarnica - śmierdzi już z daleka, do tego jest twarda i ciężko się ją przeżuwa. Ale z sosem sojowym i chili wszystko wchodzi. Tym bardziej z piwem, dlatego dzielnica turystyczna w Saigonie śmierdzi suszoną kałamarnicą ^^
ciastko kokosowe - pewnego dnia w trakcie krótkiej przerwy przy biurze, nieopodal pani z przekąskami, pojawił się pan z przekąskami. Z ciekawości kupiłam jedna, bo wyglądała bardzo apetycznie. Od tego czasu pan pojawia się codziennie, a ja codziennie kupuję u niego ciacho... albo dwa. Nad paleniskiem wypieka foremki z ciasta naleśnikowego, do środka pakuje wiórki kokosowe i voila:) Jeśli się ktoś wybiera do Wietnamu - koniecznie! Świetnie wydane 80 gr ^^
Ceny:
Banh mi, banh bao, ryż z dodatkami: 10.000-15.000 vnd, w zależności od dzielnicy i dodatków.
pozostałe przekąski - od 3 do 5 ty.s VND