Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Wietnam Vietnam Вьетнам ... i dalej!    Delta Mekongu
Zwiń mapę
2012
22
gru

Delta Mekongu

 
Wietnam
Wietnam, Mỹ Tho
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 39094 km
 
To jedna z tych wycieczek, w trakcie której człowiek może się absolutnie zakochać w Wietnamie, lub wrócić z niesmakiem jeśli biuro podróży które się wybrało nie stanie na wysokości zadania. Ja trafiłam w dziesiątkę!

Szef zapowiedział, że na Święta nie możemy wziąć wolnego, więc z wielkich planów pozostał mi tylko przedświąteczny weekend. Po zobaczeniu zdjęć koleżanki wykupiłam wycieczkę do delty Mekongu, a praktykanci podążyli (śmieszna sprawa, jedyna dziewucha w grupie podejmuje wszystkie decyzje). Wprawdzie można deltę zwiedzić na własną rękę na motorze, ale w praktyce to długa i męcząca droga, a na drogach jednak nie jest zbyt bezpiecznie.

W Backpackers Center przy okropnej kawie czekaliśmy godzinę na autobus. Jak zwykle w takich wypadkach powtarzałam sobie maksymę wietnamską: oczekiwanie to szczęście. Busik okazał się zupełnie nowiutki, czyściutki i klimatyzowany, super. Dostaliśmy po kanapce i udaliśmy się w drogę – najpierw do mechanika, bo mieliśmy śrubę w oponie. Po ok. dwóch godzinach jazdy w My Tho przesiedliśmy się na łódkę turystyczną. Wąskim dopływem z obu stron porośniętym bujnymi plamami wodnymi dopłynęliśmy do Rach Xep. Ta maleńka wioska w środku niczego żyje z turystów. Pierwszy przystanek to farma pszczół; do filiżanki zielonej herbaty z miodem z lokalnej pasieki przygrywał nam zespół folkowy. Miód można oczywiście nabyć, ale wszystko było bardzo nienachalne. Do tego można sobie było pasiekę z pszczołami potrzymać, albo pytona. Spacerkiem pośród straganów z pamiątkami przeszliśmy do wytwórni słodyczy z kokosa. Na szczęście te były bez dodatku duriana, a do tego jeszcze ciepłe i ciągnące się – smaczne! I znowu można nabyć miejscowy wyrób, ale znów bez naganiania, także spokojnie można sobie pochodzić i pooglądać, bez robienia zakupów. No i przewodnik, szalony Troung, wyprosił dla nas po kielonku nalewki z węża. W myśl zasady wszystkiego w życiu trzeba raz spróbować – wychyliłam. Paskudztwo twarz wykrzywia, tak sobie wyobrażam tani bimber.
Dalej, po krótkiej przejażdżce bryczką, przesiedliśmy się na malutkie czółna, wszystkie sterowane przez kobiety, i ruszyliśmy w dalszą drogą wąskimi kanałami do restauracji zewsząd otoczonej gęstymi krzakami. Tu nastąpił pierwszy drobny zgrzyt. Wykupiliśmy coś co nazwano lekcja gotowania. W rzeczywistości był to bardziej pokaz, ale ogólnie dostaliśmy wyborny obiad, w tym dwie ryby słoniowe (elephant ear fish), i pokaz jak się robi banh xeo, podczas gdy reszta wycieczki dostała po talerzu ryżu. Generalnie przy tym upale i tak nie chciało nam się gotować. Właściwie to cały czas mam ten problem – z powodu męczącej pogody ciężko się zmobilizować do czegokolwiek. Po rozkosznych 15 minutach w hamaku znowu wsiedliśmy na łódkę i wróciliśmy do My Tho. Zrobiliśmy krótki przystanek przy pagodzie Vinh Trang, gdzie ci co wykupili wycieczkę jednodniową kończyli swoja trasę. A więc żeby zobaczyć pływający market trzeba poświęcić przynajmniej dwa dni.

Mieliśmy niesamowite szczęście, bo ekipa która z nami nocowała okazała się bardzo towarzyska, świetnie razem spędziliśmy czas. Zajechaliśmy do tzw. homestay. Przeważnie oznacza to, że jest się gościem jakiejś wietnamskiej rodzinki, ale my z góry wiedzieliśmy, że będą to bambusowe chatynki, i to nam pasowało. Droga do chatynek daje ciekawy obraz małego wietnamskiego miasteczka – centralnie ustawiony market, kościół w pobliżu i interesujący cmentarz. Nasze chatki stały nad samą rzeką, mieliśmy więc cudowny widok z restauracji, a do tego przepyszną kolację. Wariacka część ekipy postanowiła się wykąpać w Mekongu.. cóż, to jedna z tych rzeczy która nie widnieje na mojej liście „do zrobienia”, wybrałam więc tradycyjny prysznic. No i miła niespodzianka – piwo w restauracji tylko za 15tys. VND i darmowy bilard. :D Wypiliśmy wszystko, pojechali motorkiem po dostawę, i też wypiliśmy całość ^^
Ostatnia atrakcja był nocny spacer w poszukiwaniu robaczków świętojańskich. Ponoć kiedyś było ich wiele, teraz tylko na poszczególnych drzewach, z powodu pestycydów i zabobonów miejscowych populacja robaczków została solidnie przerzedzona.. Koleżanka opowiadała mi o gigantycznym pająku którego widziała podczas tej wycieczki. Udało mi się namówić przewodnika i przegonił nas po sadach w poszukiwaniu jak największego, niestety bez powodzenia.

Parę piw i wyczerpujący dzień dały znać o sobie bardzo szybko – o 22 większość z nas poszła spać. Przynajmniej próbowaliśmy, ale skubane koguty piały calutką noc.

PODSUMOWANIE:
Wycieczka (dwudniowa) z lekcją gotowania: 950.000 VND (ok.43$)
Piwo w restautacji w Ben: 15.000 VND
i tyle ^^
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2012-12-27 14:32
Wesoły, radosny tekst !!!
Wspaniale wypełniony dzień ,
Szczęśliwego 2013 Roku życzę :)...
 
zula
zula - 2012-12-27 14:34
Zdjęcia fantastyczne !!!
 
zuzkakom
zuzkakom - 2012-12-27 14:36
Dziękuję! Również wszystkiego dobrego - wielu niezapomnianych podróży i realizacji marzeń :)
 
BeciaiMaciekwpodrozy
BeciaiMaciekwpodrozy - 2012-12-28 08:26
No ładnie !
Zamiast świątecznego karpia ,,,,,,,,tilapia.
A w zastępie barszczu............ sajgon beer:)

Wszystkiego dobrego w nowym 2013 roku.
 
mirka66
mirka66 - 2013-01-14 18:55
Wszystkiego naj,naj,naj w Nowym Roku.
Zazdroszcze Ci tej delty.
 
przebisniegi
przebisniegi - 2013-01-25 03:30
Tłuszcz z pytona... bezbłędne :D :D
 
tealover
tealover - 2013-06-13 08:41
ha ha, mi też spodobał się tłuszcz z pytona :D i sok z kokosa :))
nie dziwi mnie, że podjemujesz wszystkie decyzje - jesteś poznanianką :DDD

bardzo się cieszę, że poza praktyką zwiedzałas duuużo :)
 
zuzkakom
zuzkakom - 2013-06-13 15:21
Praktyka była taka sobie, więc trzeba było sobie jakoś rekompensować ^^
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012