Większość przewodników podaje, że na zwiedzenie najważniejszych obiektów Angkoru potrzeba 3 dni. Zgodzę się że trzy dni to optymalne rozwiązanie - ze względu na tą pogodę, a także na fakt że przy tylu świątyniach po pewnym czasie wszystko zaczyna wyglądać jak kamień na kamieniu. Logistycznie jeden dzień na trzy najciekawsze obiekty jest jak najbardziej wykonalny.
Nam jednak upał dał się we znaki, więc Ta Prohm, zwaną także świątynią Tomb Rider, gdyż tam kręcono fragment filmu pod tym samym tytułem z Angelina Jolie w roli głównej, zostawiliśmy na koniec. Na tą też świątynię czekałam najbardziej. Odbudowano ją w pewnym stopniu, ale pozostawiono malownicze drzewa które zawłaszczyły sobie tereny Angkoru. Nawet tuziny wycieczek i prace remontowe na 1/3 terenu świątyni nie zdołały zaćmić jej uroku. Zwłaszcza, że po skręceniu z głównego szlaku byliśmy już sami (dlatego też nie wykupowaliśmy żadnej wycieczki - nie chcieliśmy być przepędzeni przez zabytki jak bydło.
Samo Siem Reap ma swój klimat, ale zabytkowe francuskie budynki są prawie niewidoczne pod kakofonią szyldów,parasoli i kabli. Przez resztę dnia chodziliśmy po mieście, korzystając z atrakcji turystycznych, a wszystko zawsze za dolara. Uliczni sprzedawcy są niestety bardziej nachalni niż w Wietnamie, zwłaszcza dzieci, żebrząc wciąż "kuuuup cooooś". Spróbowaliśmy m.in. shake'ów, świeżego kokosa, kupiliśmy przyprawy i pamiątki, a także fish spa, czyli pedicure robione przez głodne rybki. Rybki zjadają martwą skórę ze stóp, łaskocząc przy tym niemiłosiernie, ale w gruncie rzeczy przyjemne doświadczenie, można polecić :)
PODSUMOWANIE
tuk tuk do Ta Prohm i kilku pomniejszych zabytków - 15$
kokos - 1$
przyprawy - 0.5-1$
10 min. fish spa - 1$
shake - 1$