Z Hue musiałam się dostać do Da Nang, bo stamtąd miałam lot powrotny. Wielokrotnie przeklinałam już długi weekend w Wietnamie, i z tym transportem nie było inaczej. Dnia poprzedniego sprawdziłam, że nie ma już biletów na żaden turystyczny autobus, pozostał mi więc lokalny busik.
Busy odchodziły co 10 minut, bo tego dnia w Da Nang odbywał się coroczny festiwal fajerwerków (obejrzałam w TV na lotnisku – eeee tam). Kupiłam bilet w kasie, ale w autobusie nie było miejsc siedzących. "Upychaczka" przepchnęła jedną osobę i miejsce się znalazło. Dworzec opuściliśmy z może dwuosobową nadwyżką. Tuż za bramą dworca pomiędzy fotelami dołożono siedzenia i zaczęto zbierać pasażerów z ulicy. W ten sposób dopchali z 15 osób, łącznie z ich nieodłącznymi pudłami, worami i kartonami.
Z Hue do Da Nang prowadzi niesamowicie malownicza droga – pokonuje się góry, aby nagle wyjechać na zatokę, a następnie przejechać tunelem przez górę – 10 minut z zegarkiem w ręku!
W Da Nang miałam jeszcze sporo czasu do odlotu. Wyszłam z dworca i zaczęłam iść w kierunku w którym powinno być lotnisko. Postanowiłam zjeść w pierwszej restauracji na którą się natknę, a najpierw wypić sobie ostatnią kawę w podróży. Wybrałam kawiarnię na chybił trafił. Było pusto, ale jak tylko usiadłam to zebrali się ludzie naokoło. Jeden chłopak przysiadł się i zaczął wypytywać o różne rzeczy,aż w końcu zaproponował, że zawiezie mnie samochodem na lotnisko, "bo, no wiesz, ja mam samochód" (przy 200% podatku na samochody, to robi wrażenie. Na niektórych;) "albo może chcesz do centrum pojechać fajerwerki pooglądać, zawiozę Cię!" Patrzę na chłopaka i myślę sobie "dziecko drogie, gdzie ty mi się tu pchasz". Spytałam go o wiek, wybałuszyłam oczy. On mnie spytał o wiek, też wybałuszył oczy... Nawet po roku nadal kompletnie nie potrafię oszacować wieku Azjatów ^^ Trochę dziwnie się zrobiło, więc poszłam dalej, szukać restauracji. Nic nie znalazłam, więc postanowiłam zaryzykować kolejną zupę na ulicy. I znowu zjadłam całą, i znowu była całkiem dobra!
Lot oczywiście opóźniono, w Saigonie zlądowałam w nocy, taksówki nie znalazłam, poszłam pieszo. Jak tylko skręciłam w moją uliczkę przywitały mnie szczury i karaluchy. No tak, jestem z powrotem w "domu"!
PODSUMOWANIE
Busik z Hue do Da Nang - 50tys. VND
(autokary turystyczne odbierają spod hotelu i odwożą w pożądane miejsce, więc jak się doliczy taksówkę na lokalny dworzec, autobus turystyczny wychodzi nieznacznie drożej)
Lot z Da Nang do HCMC w długi weekend - 100$ (normalnie kosztuje 50$..)