Mając tylko dwa dwudniowe weekendy w miesiącu,oraz zero dni urlopowych, wybór miejsc w które mogę się wybrać jest ograniczony. Na razie "poprawiam" te wyjazdy, które z różnych przyczyn były niepełne. Na pierwszy ogień poszło Mui Ne, do którego obiecałam sobie wrócić jak się nauczę jeździć na motorze.
Mui Ne to wioska rybacka, a właściwa wioska turystyczna to Ham Tien. Ham Tien rozciąga się wzdłuż jednej ulicy, równoległej do wybrzeża, pełnej resortów, restauracji, sklepów i spa. No i pełnej rusków.
Wybrałyśmy się ekipą dziewczęcą, wschodnioeuropejską, i poniekąd pracowniczą: Jana (Czeszka,praktykantka z mojej pracy), Eva (Słowaczka,również praktykantka z mojej pracy) oraz Dominika (Polka, była praktykantka ode mnie z pracy, która na szczęście znalazła sobie inną pracę,w której w soboty się nie pracuje). Pojechałyśmy nocnym autobusem, tak żeby mieć całą sobotę na miejscu.
Z rana planowałyśmy czy wypożyczyć motory i jechać na wydmy,czy może wycieczkę jeepem, ale im dłużej w hostelu nas straszyli jaka to niebezpieczna trasa,tym bardziej nam się wydawało, że nie może być tak źle.
Jako stara saigonistka założyłam sweterek na motor, przestrzegając dziewczyny że może i słońca nie ma,ale i tak się spalimy. Tak tak, stara doświadczona Zuza wie,oj wie jak to się człowiek spala na chmurach samych. Taka mądra i doświadczona jestem, że zapomniałam się nakremować... Dłonie, tak jak się kończył sweter, miałam buraczkowe, łącznie z palcami, i już straciłam nadzieję że kiedykolwiek pozbędę się opalenizny "w szorty". Ale jadąc się tego nie czuło :)
Czerwone wydmy leżą ok.4km od Ham Tien i są wręcz zadeptywane przez turystów, co zresztą widać na zdjęciach - wszędzie ślady stóp i stosy śmieci! Nie ma normalnego parkingu, parkuje się przy sklepach i restauracjach, gdzie później trzeba coś kupić. Od parkingu na wydmy odprowadzają dzieci starające się wcisnąć deskę do zjeżdżania na piachu za solidnie zawyżoną cenę. Dopiero za trzecią wydmą zostawiłyśmy to wszystko za sobą.
Białe wydmy to już dłuższa wycieczka, ok 20km, ale jakże przyjemna! Jedzie się spokojnie szeroką drogą przez pola, od czasu do czasu z lewej strony pojawia się morze. I miałyśmy rację wybierając motory- droga jest w miarę prosta, ale przede wszystkim warto się przejechać samemu tą trasą - widoki są po prostu piękne, ruch znikomy, czysta przyjemność:)
Lekko po drodze zabłądziłyśmy, zjeżdżając nieco za wcześnie. Właściwy skręt znajduje się wiosce, a droga prowadzi wokół jeziora,na którego drugim brzegu błyszczą się białe wydmy. Co ciekawe, ziemia na drodze jest soczyście pomarańczowa. Tu już był płatny parking oraz bilety wstępu,a w środku mnóstwo ofert jazdy na quadach,jeepach, a nawet strusiach. Akurat dobiegało południe,co oznaczało że 1. było niewyobrażalnie gorąco 2. miałyśmy wydmy praktycznie dla siebie. Białe wydmy naprawdę robią wrażenie,i jeśli warto zahaczyć w Wietnamie o Mui Ne,to myślę że właśnie dla nich.
Po drodze zboczyłyśmy jeszcze żeby zobaczyć słynną wioskę rybacką gdzie ryby poławia się z bajecznie kolorowych kutrów oraz koszów. Zapach powala,warto się wyposażyć w tygrysi balsam na ten punkt programu..
Wrzesień tonie jest sezon turystyczny w Mui Ne, restauracje i bary świecą pustkami i zrobią wszystko żeby przyciągnąć klientów. W barze obok naszego hostelu trafiłyśmy na happy hour 2 drinki w cenie jednego (nierozwodnione), w indyjskiej restauracji boska kolacja z set menu za jedyne 100k, i jeszcze dostałyśmy kupony na darmowe drinki w jednym z najpopularniejszych barów w Mui Ne (który oczywiście też był pusty).
Plażowanie zostawiłyśmy na dzień następny,chociaż byłyśmy tak spalone od jazdy na motorze,że raczej się chowałyśmy. Plaża w Mui Ne nie jest jakoś wielce imponująca, a do tego większość hoteli i resortów nie posiada swojej plaży,tylko betonowy podest,ze względu na erozję terenu. Z pewnością zaś jest to raj dla kitesurfingowców, których widziałyśmy mnóstwo, i to faktycznie robiło wrażenie. Jeszcze tylko masaż z maseczką ze świeżego aloesu i przyszła pora wracać.
PODSUMOWANIE w VND
Bilet do MuiNe: Sinh Tourist (wcześniej Sinh Cafe) 200k na autobus typu sleeper (najpóźniejszy odchodzi o 20)
Bilet z Mui Ne: Phuong Trang 160k normalny (najpóźniejszy odchodzi o 16)
Kolacja w King Royal (czy jakoś tak): 100k (bardzo,bardzo polecam, nie tylko wegetarianom)
Motor automat na cały dzień: 140k (po ostrym targowaniu;)
Paliwo na całą trasę: ok 80k
Pokój 4os. w Backpackers Resort: 600k
Masaż twarzy z maską ze świeżego aloesu: 160k