Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Kolumbia Colombia Колумбия    o tym, jak nieznajomość angielskiego podnosi ciśnienie
Zwiń mapę
2011
27
sty

o tym, jak nieznajomość angielskiego podnosi ciśnienie

 
Kolumbia
Kolumbia, Cartagena
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10417 km
 
Z perspektywy czasu (dwóch dni raptem), całe zamieszanie wydaje mi się głupstwem, zwłaszcza iż wszystkie formalności już pozałatwiałam. Niemniej jednak w czwartek poziom mojego zirytowania skoczył z 0 do 90%. Ale po kolei.

W moim paszporcie widnieje stempelek, który stwierdza, że w ciągu 15 dni od przekroczenia granicy powinnam zarejestrować swoją wizę. Aiesecowcy powiedzieli mi o tym dopiero jak już zaczęłam pracę. Nie mając więc zbytniego wyboru, zwolniłam się z porannych godzin biurowych aby sprawę załatwić.
Giovanni miał się udać do DASu (biura d/s migracji) ze mną, gdyż w biurze przyjmującym obcokrajowców nikt nie mówi po angielsku. Umówiliśmy się więc pod pomnikiem India Catalina o 8.30; wiedziałam tylko, że jest to gdzieś w centrum. Jednak udało mi się stawić o umówionym czasie pod pomnikiem, aby odczytać po chwili smsa "będę za 30 minut". Okolica była niezbyt ciekawa, do tego słońce grzało, a na ramieniu ciążyła mi torba z laptopem, postanowiłam więc, że nie będę jak drugi pomnik stała, tylko podejdę do DASu, co też napisałam Giovanniemu. Podał mi adres: el pie de la popa. Nic mi to nie mówiło, zapytałam więc sprzedawczynię ze sklepu z gitarami gdzie to jest. Okazało się, że dość daleko i muszę pojechać autobusem. Poziom zirytowania osiągnął 30%. Po naradzie z 4 innymi przychodniami wsiadłam do autobusu, pytając naganiacza czy to właściwy, i na wszelki wypadek pytając także kierowcy. Zapytałam również przemiłą starszą panią w autobusie. Jako że ona nie mówiła po angielsku, a ja tak sobie rozumiałam po hiszpańsku, wysiadła ze mną i doprowadziła mnie pod samą bramę DASu.
Zadzwoniłam do Giovanniego, że właśnie wchodzę do DASu i muszę wyłączyć telefon, takie reguły. Standardowa odpowiedź: ok ok. Odnalazłam odpowiednie drzwi, zajęłam miejsce w kolejce i czekałam, aż przyjdzie Giovanni i moja kolej. Swojej kolei się doczekałam, Giovanniego nie. Poziom irytacji: 50%. Na szczęście w kolejce poznałam przemiłą kobietę z Europy Wschodniej, która mi pomogła: zarejestrowałam wizę i dostałam listę wymagań na tymczasowy dowód, a mianowicie: wpłacić prawie 150tys. pesos, 2 zdjęcia na niebieskim tle i dokument stwierdzający moja grupę krwi, na jutro. Oczywiście nikt mnie wcześniej nie poinformował o dodatkowych kosztach (70%). Nie chcąc spóźnić się na zajęcia, wzięłam taksówkę do uniwerku. Okazało się, że DAS leży na Mandze, 15 minut pieszo od mojego domu! Nie mam pojęcia, dlaczego G. kazał mi iść do centrum (75%).
Po zajęciach znowu zwolniłam się z godzin nic-nierobienia, aby pozałatwiać wszystkie sprawy.
Najpierw bank. Giovanni tym razem raczył się pojawić. Oczywiście spóźnił się, co raczyłam mu wytknąć, jak również i poranek oraz fakt, że aiesec powinien informować o dodatkowych kosztach. Tłumaczył się, że czekał pod pomnikiem i dzwonił, ale miałam wyłączony telefon, czym zdradził się, że nie zrozumiał w ogóle ani smsa, ani naszej rozmowy. Bank udało się załatwić bez problemów, ale zdarli ze mnie prawie całą gotówkę. Zapytałam więc G., czy 40 ostałe się tysiące pesos starczą na to, co mamy załatwić. Jak zwykle: ok ok.
Od szefa dowiedziałam się, że w okolicy DASu można zrobić zdjęcia oraz przebadać krew. Zaczęliśmy poszukiwania. Poziom irytacji (80%) spowodował, że to ja prowadziłam i pytałam przechodniów o drogę. Zadziwiające ile można wycisnąć z podstawowego hiszpańskiego jeśli zachodzi taka potrzeba! W końcu znalazłam fotografa. Weszłam do budki i pomyślałam "nie, to się nie dzieje": w pomieszczeniu 1,5X2m siedziała za biurkiem kobieta, a za nią wisiała niebieska szmata na ścianie. Wyłuszczyłam o co mi chodzi, kobieta wstała, usadziła mnie na swoim miejscu, wzięła do ręki małpiatkę i zrobiła zdjęcie, po czym je wydrukowała i voila - wręcza; 8tys się należy.
Za rogiem odnalazłam laboratorium. Tym razem pozwoliłam już G. się produkować na temat co i po co. Kazali czekać, więc usiedliśmy w koszmarnie małej poczekalni. Drzwi do wszystkich równie ciasnych pomieszczeń były pootwierane, widziałam więc, jak pielęgniarz odpakowuje jednorazową strzykawkę. Pewnie zaraz dziabnie jakiegoś nieszczęśnika na kozetce, pomyślałam. Lepiej w tym kraju za dużo nie myśleć - pielęgniarz siadł obok mnie, zawiązał mi gumową rękawiczkę na ramieniu i zabrał sie do pobierania, ledwo zdążyłam pomyśleć "nieee, to się nie dzieje!". Nie znoszę igieł, więc szybko zabrałam wynik i poszliśmy.
Zadowolona, że mam już wszystko z głowy i będę mogła ze spokojem pójść do DASu, zapytałam G. co teraz. Teraz, jego zdaniem, miałam iść się ubezpieczyć; koszt: 80 tys.; poziom irytacji 90%.
Wyjaśniłam jeszcze trzy razy w jak najprostszych słowach, że nie mam tyle gotówki, o czym już wcześniej go informowałam, a karty bankomatowej nie noszę ze sobą.
Wróciłam do domu mocno poirytowana. Opowiedziałam całą historię Pavli i otworzyłyśmy wynik badania. A wynik stwierdzał "BLOOD TYPE: P". Przez chwilę wpatrywałam się z Pavlą w wynik, nie wiedząc za bardzo jak zareagować, po czym zwyczajnie wybuchnęłyśmy śmiechem. Jeszcze tylko lody o smaku ciasteczek oreo i znów stoickie 0%.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
gwiazda
gwiazda - 2011-01-30 10:43
no oni po prostu stwierdzili, że masz krew :D
Pani z Europy wschodniej, to dość enigmatyczne :)

jak zawsze : post pełen niespodzianek :)

dzięki za opowieść!
 
mirka
mirka - 2011-01-30 13:24
b.ciekawe,ale nie życzę Ci więcej tego typu wrażeń.Oby następne przekazy były o przeżyciach dla Ciebie bardziej radosnych;czytam wszystko z wielkim zainteresowaniem
 
qkiss1
qkiss1 - 2011-01-30 19:19
treść pochłaniamy jednym tchem :D super się czyta i czekamy na więcej.
 
mirka66
mirka66 - 2011-01-31 08:01
Mysle,ze tak jest w calej Am.Poludniowej.:)
 
Zgaga
Zgaga - 2011-01-31 10:33
A może to "P" oznacza, że Polish? ;]
 
Hime
Hime - 2011-01-31 18:20
Podejście kolumbijskich urzędników też mi się podoba - przynajmniej nie udają, że od razu uda Ci się wszystko załatwić:P
Super, że ci studenci są tacy aktywni - jakaś miła odmiana, po stażu,nie?:) (to do poprzedniego postu:P)
To napiszę jeszcze coś do następnego wpisu: fajny hdr-ek:) Spróbuj porobić jeszcze zdjęcia kwiatom:> Czekam na następne:D
 
zuzkakom
zuzkakom - 2011-01-31 19:10
w sensie że kwiatom w HDR..? hmm, podoba mi się ten pomysł :)
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012