11 miesięcy w Saigonie nie przygotowało mnie na Hanoi. Dostałam ponownego szoku kulturowego. Hałas klaksonów i chaotyczny, i dość egoistyczny, sposób jazdy kierowców na ciasnych uliczkach sprawił, że od razu zaczęłam się irytować. Gwiazda wsadził zatyczki do uszu. W Hanoi pozostałością po dawnych czasach są ulice, które specjalizują się w określonych usługach lub sprzedają określony towar. Nasz hotel znajdował się na ulicy metalowej, co mogłoby doprowadzić do szału nawet świętego.
Od razu udaliśmy się do teatru i udało nam się dostać bilety na teatr wodnych lalek. Na sali siedzieli wyłącznie turyści, i to w 90% dorośli. Spektakl trwa 45 minut i składa się z około 8 osobnych scen przedstawiających kulturę i mity Wietnamu (m.in. o feniksie który złożył 100 jaj z których wykluło się sto wietnamskich chłopców). Przedstawienie może nie jest porywające, ale towarzyszy mu świetna muzyka na żywo.
Wieczorem odkrywaliśmy uroki kulinarne Hanoi. Ruch na ulicy zelżał, więc zrobiło się znacznie przyjemniej. Nie obyło się bez Pho, zupy krabowej i bia hoi - piwa ważonego i spożywanego tego samego dnia. Szklanka tego trunku kosztuje zaledwie 5000VND, więc zrobiliśmy sobie małą rundkę po różnych miejscach żeby zobaczyć gdzie nam smakuje najbardziej (a najbardziej smakowało na słynnym skrzyżowaniu bia hoi przy ulicy Ta Hien.
Cały następny dzień mieliśmy na zobaczenie kilku interesujących nas miejsc:Pagodę na jeziorze Hoan Kiem, Temple of Literature, One Pillar Pagoda, a także spacer po starówce. Nawet po zwiedzaniu Hanoi nie przekonało mnie do siebie i uciekałabym z niego daleko i szybko gdyby nie pyszne jedzenie i świeżutkie soki.
W Saigonie mówi się, że Wietnamczycy z północy są niesympatyczni i gburowaci. Niestety zgodzę się z tą opinią. Uliczni sprzedawcy są niebywale bezczelni, zaczepiając nawet gdy się siedzi w kawiarni, i strzelając focha gdy się nie chce czegoś kupić. Kierowcy autobusów ignorują wszelkie pytania, podobnie jak obsługa w wielu innych miejscach. Jedynie w agencjach turystycznych obsługa jest przesympatyczna - wszystko byle by wcisnąć jakąś wycieczkę czy bilet po bandyckich cenach. Toteż byłam trochę zawiedziona, że musiałam aż dwa razy wracać do tego miasta.
Kilka rzeczy, które uprzyjemniły mi pobyt w Hanoi:
bia hoi z paluszkami serowymi i waflem ryżowym
Świetne soki w Q2 na ulicy Ma May
Kawa w Cafe Linh na Hang Buom 85 - niecodzienny wystrój kawiarni - stylizowana na namiot wojskowy, z oryginalnymi eksponatami z czasów wojny amerykańskiej
Zupa z kraba w King's Cafe na Loung Ngoc Quyen (serwują domowe wietnamskie jedzenie w bardzo przystępnych cenach)
PODSUMOWANIE
Wstęp do pagody na jeziorze - 10tys.VND
Wstęp do Temple of Literature - 20tys.VND
Water Puppet Theatre - 100tys.VND; za używnaie aparatu lub kamery płaci sie osobno
Oscar Hotel - 13,5$ za pokój dwuosobowy, kiepskie śniadanie w cenie
Backpackers' Hostel 2 na Ma May - 160tys.VND, dobre śniadanko w cenie (ogólnie bardzo polecam ten hostel - czysty, ceny za nocleg przystępne, przechowalnia bagażu, można spokojnie "przekiblować" w pokoju dziennym lub barze, a do tego dbają, by po 22 nie było hałasu)
Sok - 20-40tys. VND w Q2 naprzeciwko Backpackers' Hostel