Po dokładnie roku wylądowałam ponownie na targach w Chicago. Wydawało mi się, że tym razem się dobrze przygotowałam na pogodę - zakładając po 3 t-shirty na raz, bo po Saigonie lato w USA to jak początek zimy dla mnie. Nie przygotowałam się jednak na jet lag!
Przyleciałam rano, i jeszcze tego samego dnia razem z kolegą z pracy musieliśmy rozstawić stoisko, a popołudniu wrócić na otwarcie wystawy i targów. Podliczając rachunki dla księgowości wyszło mi że w ciągu trzech dni wypiłam kawy za 50 dolarów, a mimo to przez pierwsze dwa dni nie opuściłam hotelu, przysypiając w ciągu dnia, i walcząc z bezsennością w nocy. Trzeciego dnia, po zakończeniu targów miałam raptem jeden wieczór wolny żeby pochodzić po mieście. nic wielkiego, tylko Michigan Avenue i spacer wzdłuż rzeki, mimo to muszę przyznać że Chicago ma swój urok. Wrażenia sprzed roku wróciły - czysto, przestronnie, nowocześnie, a jednak z klasą. No i Chicago jest pierwowzorem Gotham City z Batmana ^^