Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Wietnam Vietnam Вьетнам ... i dalej!    O życzliwych ludziach
Zwiń mapę
2014
07
lis

O życzliwych ludziach

 
Wietnam
Wietnam, Ðà Lạt
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 82761 km
 
W takie dni jak ten ożywa wiara w ludzką bezinteresowność i dobroć. Zaciągnęłam chyba niemożliwe do spłacenia długi wdzięczności, i uważam się za wielką szczęściarę, że akurat spotkałam na swojej drodze ludzi tak dobrych, że mogłam te długi zaciągnąć.

Trasa z Nha Trang do Da Lat jest uważana za jedną z najbardziej malowniczych w całym Wietnamie. 140km po krętych drogach górskich z cudnymi widokami. W Da Lat czekał na mnie pobyt w rewelacyjnym resorcie, który wygrałam w konkursie fotograficznym kilka miesięcy wcześniej. Gdy niezdarnie przytraczałam mój plecak do motoru, Tuyet, przesympatyczna recepcjonistka z hostelu w którym się zatrzymałam, pokręciła głową i pojechała kupić mi specjalne liny z haczykami, których Wietnamczycy używają do zabezpieczania ładunków na motorze. Wcisnęła mi jeszcze płaszcz przeciwdeszczowy do plecaka i życzyła szerokiej drogi.

Do drogi się przygotowałam zawczasu– kupiłam smartphone’a żeby mieć stały dostęp do map, przenośny akumulator, aby móc ładować smartphone’a bez gniazdka, kamerę gopro co by móc zarejestrować moją wyprawę na wysokiej jakości filmie. Ubiór już przetestowałam podczas wcześniejszych wypraw – długie dżinsy, kurtka dżinsowa, porządny kask i rękawiczka (jedna, bo druga się zgubiła…).

Tuż za Nha Trang droga była praktycznie pusta. Motor wspinał się powoli na góry, jechało się lekko, widoki cieszyły oko. Pewnie uśpiło to nieco moją czujność. Na 40 km trasy za ostrym zakrętem na drodze „wyrosła” mi dziura. Ale nie taka zwykła – to była japa na cały motor! Nie udało mi się zareagować na czas, pewnie też jechałam nieco zbyt szybko, i zaliczyłam poślizg z lądowaniem na lewej stronie ciała…

Teraz trudno mi do końca stwierdzić co się działo, jak to bywa w takich sytuacjach adrenalina zadziałała i wszystko się „samo” zrobiło bez mojego udziału. Przejeżdżający staruszek zatrzymał się, pomógł mi podnieść motor i poprowadził mnie do najbliższej kliniki. Zadzwoniłam do znajomego z Saigonu, któremu wcześniej powiedziałam że będę wysyłać dzienne raporty, a jak któregoś dnia nie dostanie to niech wysyła ekipę ratunkową (tak pół żartem, pół serio). Chyba go mocno nastraszyłam, jak i pozostałych znajomych… ale udało mi się przekonać że nie muszą przylatywać do Nha Trang bo nic mi nie jest. Moje zaopatrzenie „na wszelki wypadek” obejmowało octenisept i bandaże. Kurtka ochroniła jak należy, ale spodnie niestety były w strzępach, a kolano obdarte. Tam gdzie koszulka wyszła ze spodni tez brakowało nieco skóry. Opatrzyłam się najlepiej jak potrafiłam siedząc na ławce przed kliniką, w międzyczasie staruszek pojechał po lekarza. Chyba pół wioski się zeszło popatrzeć na mnie, cmokali, kiwali głowami, dzieciaki chichrały się i piszczały, co chwile wołając „good morning teacher!”. Zostałam opatrzona ponownie (znajomi w Saigonie dali do słuchawki osobe mówiąca po wietnamsku która tłumaczyła co się stało;), zbadana pod kątem wstrząsu, i zalecono mi poleżakować z godzinkę, którą to wykorzystałam na telefoniczne zapewnienia że nic mi nie jest, nic nie złamałam i jadę dalej. Koniec tematu, jadę!

Z ulgą stwierdziłam że z mojego bagażu nic się nie potłukło, nic nie ubyło, a motor… cóż, był wcześniej już tak porysowany, że nowe rysy zniknęły w tłumie. Za opatrzenie nie chciano ode mnie pieniędzy, więc tylko podziękowałam ładnie, wsiadłam na motor i wróciłam na trasę. Każdy zakręt i każdą dziurę traktowałam już z bardzo dużym szacunkiem, jadąc spokojnie, ale bez marudzenia, bo nie chciałam jechać po nocy. W pewnym momencie wjechałam w chmury, i dziękowałam serdecznie w duchu Tuyet za pelerynę!

Do Da Lat dojechałam gdy już zmierzchało. Nie mogąc znaleźć mojego hotelu na mapie zapytałam kierowcę przy drodze. Nie zrozumiał mnie, więc zadzwonił do kogoś kto zna angielski i podał mi słuchawkę. Dalej się nie mogliśmy zrozumieć, więc ta osoba przyjechała na motorze! W końcu się porozumieliśmy, kierowca machnął ręką żebym jechała za nim i poprowadził mnie do hotelu!
A to jeszcze nie koniec. W hotelu gdy zobaczyli moje poszarpane i zakrwawione portki, zawołali służbowe auto i zawieźli mnie do szpitala, tak na wszelki wypadek, żeby zobaczyć czy szwów nie trzeba, oczyścić ranę raz jeszcze. Chyba też się mocno nade mną zlitowali, bo widząc że nie będę w stanie następnego dnia prowadzić, zaoferowali mi super stawkę za dodatkowy nocleg. I tak sobie siedzę trzeci dzień w resorcie kurując się :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (10)
DODAJ KOMENTARZ
tealover
tealover - 2014-11-09 07:40
Mając takie widoki też bym nie zauważyła dziury!

Przytraczałam...? :P
 
zuzkakom
zuzkakom - 2014-11-09 08:16
Przytroczyć - dokonany, przytraczać - niedokonany..? Tak sobie myślę... A czynność była zdecydowanie niedokonana ;)
 
mamaMa
mamaMa - 2014-11-09 08:58
Gratuluje wygranej!
Ciekawe, ze takie losowe potyczki przynosza usmiech, opieke, ludzkie szczere zainteresowanie, a na koncu - kolanko i basen:-)
 
Marek.
Marek. - 2014-11-09 11:50
Przykre wydarzenia są wkalkulowane w podróży, na podstawie zdjęć można przyjąć, że w czasie jazdy motorem warto ubrać się w coś solidniejszego.Jest szansa, że zadrapania będą mniejsze.Cieszmy się, że temat już jest zarastający i mniej swędzący.
 
Wienia
Wienia - 2014-11-09 17:06
Nie musiałaś " lądować " z motorem w dziurze aby trochę poleniuchować i zmartwić parę osób :)
Najważniejsze, że wszystko dobre co się dobrze kończy. A nowe doświadczenie , że są ludzie bezinteresowni i życzliwi.
 
zula
zula - 2014-11-09 18:22
Wygrana na miarę autorki tekstów i pieknych zdjęć...pamietam to naważniejsze zdjęcie!
Podróż z przygodami ale jak to mówią :dobrzy ludzie zawsze otoczeni zostana wspaniałymi zupełnie przypadkowo spotkanymi osobami !.
Serdeczność nie zna granic co w Twoim przypadku zgadza się w 100 %.
Powodzenia i z niecierpliwoscią czekam co dalej :)
 
GlobTrotuar
GlobTrotuar - 2014-11-09 23:05
Małe "przyziemienie" uczy pokory - sama z resztą o tym piszesz :) A zmniejszenie prędkości przyda Ci się - przy takich widokach. Co do dobrych ludzi - mam wrażenie, że samotni 'jeźdźcy' takich przyciągają :) Szerokiej drogi!!!
 
Swierszcz
Swierszcz - 2014-11-11 12:21
Co tam dziury jeśli nie ma zaostrzonych kołków na dnie ;-)
A kiedyś w Nepalu, zakończyłem motorową eskapadę dobowym pobytem w nepalskim areszcie ... To była dziura!
 
robert64
robert64 - 2014-11-12 10:54
Widziałem wspominany przez Ciebie odcinek Top Gear - kolesie nie sięgają Ci do pięt, bo jechali bez bagażu na motocyklach - wszystko było załadowane na samochody ekipy operatorskiej. Uważaj na siebie:-)
 
zuzkakom
zuzkakom - 2014-12-01 13:26
Lekcja pokory dosyć bolesna.. wolałabym jakiś mandacik za prędkość na przyszłość. A po portfelu tez dało, bo uszkodziłam stabilizator obrazu w moim soniaczu :(((
Świerszcz - a coś więcej o tej przygodzie z aresztem..? :)
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012