Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Kolumbia Colombia Колумбия    La Playa Bocagrande
Zwiń mapę
2011
16
sty

La Playa Bocagrande

 
Kolumbia
Kolumbia, Cartagena
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10417 km
 
O godzinie 6 rano w pokoju było już koszmarnie gorąco. Żeby się trochę schłodzić dziewczyny postanowiły zabrać mnie na plażę.
Najpierw jednak śniadanko od mamy Ary - yuca z jajecznicą. Sprawdziłam w słowniku, yuca tłumaczą jako yuka... Nie mam pojęcia co to za korzeń,a dziewczyny nie były w stanie mi wyjaśnić. Załączam zdjęcie.

Już byłyśmy prawie gotowe do drogi, gdy zadzwoniła przyjaciółka Monici. Nie wróciła do domu na noc i bała się wrócić sama, poprosiła więc Monice o towarzyszenie jej. Jak mi Monica wyjaśniła, ludzie tutaj są bardzo tradycyjni i nie wypada dziewczynie spać poza domem.

W międzyczasie zaczęłam pakować torbę na plażę, odnajdując w niej kompletnie i całkowicie płynną czekoladę. Dzięki niech będą projektantom opakowania, nic się nie wylało. Za to w zewnętrznej kieszeni zalęgły się mrówki! Spryskałam je środkiem odstraszającym insekty i podziałało, mrówki pokazały spody nóżek, ale boję się teraz pryskać tym swoją skórę.

W końcu - plaża! Przy panujących tu temperaturach jest to chyba najprzyjemniejsze miejsce w mieście, gdyż od morza wieje chłodny wiaterek. Rozsiadłyśmy się pod namiotem na plastikowych fotelach. Zerknęłam na morze karaibskie - cudownie szumi i faluje!

Trzeba się jednak nieźle w ten szum wsłuchać, gdyż miejscowi sprzedawcy robią wszystko, żeby morze zagłuszyć.
Z przewodnika i różnych relacji wiedziałam, że sprzedawcy podchodzą bezpośrednio do leżakujących na plaży ludzi i oferują im swoje towary. Przesadą jest jednak, iż robią to co 5 minut. W rzeczywistości robią to znacznie częściej. Czasem nawet po kilku naraz ustawiało się chcąc mi sprzedać okulary, kapelusz czy pareo. Grzeczne "No, gracias" jednak wystarczy, żeby odeszli; nie są nachalni. Częstotliwość z jaką nas zaczepiali zapewne była spowodowana kolorem mojej skóry (wtedy byłam jeszcze bielutka jak Śnieżka).

Marketing plażowi sprzedawcy opanowali do perfekcji, przy czym wykazują się dużą oryginalnością:
gwiżdżą, trąbią,dzwonią, stukają szczypcami o misę z jedzeniem, nagabują, syczą oraz wykrzykują nazwę produktu (głosem niczym kamień rysujący szkło). W ten oto sposób można sprzedać wszystko: okulary, pareo, koszulki, koraliki, bransoletki, zegarki, chipsy, chrupki, raspado de tomarindo, piwo, koktajl z krewetek, dmuchane koła, klapki, zabawki, słodycze zrobione z kokosa, mango w kawałkach, świeże ryby i co tylko wpadnie im do głowy. Osobiście najbardziej podobało mi się sprzedawanie muzyki :) (załączam na filmiku).

Skusiłam się na raspado de tomarindo, coś w rodzaju sorbetu z grubo kruszonym lodem z sokiem owocowym, oraz lunch składający się ze świeżutkiej grillowanej ryby, pychota! Dziewczyny z kolei postanowiły zaopatrzyć się w kapelusze. Przesmradzały, przebierały, przeglądały się, aż w końcu pieniądze przeznaczone na ich lunch znalazły się w rękach szczęśliwego sprzedawcy.

Czas nam miło upływał na nieco śmiesznej rozmowie. Bliźniaczki nie doceniły mojego podstawowego hiszpańskiego, więc co chwila się dziwiły, że rozumiem, a nawet odpowiadam. W końcu doszły do słusznego wniosku - Zuza, ty jesteś inteligentna! :)

A wieczorkiem - arepa. Arepa jest tradycyjnym kolumbijskim daniem, a ja miałam do tego okazję spróbować domowej roboty. O ile dobrze zrozumiałam Arę, na arepę składa się ciasto z mączki kukurydzianej i nadzienie, tu akurat z kiełbasy, szynki i sera. Pyszności!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (1)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
lulus
lulus - 2011-01-20 11:06
bladolica ... uważaj ..:) kapelusz i filtry to dobry pomysł
pamiętam Dominikanę upał nie do zniesienia dla mnie ...
pisz te małe dzienniki ...cudownie się Ciebie czyta
 
m
m - 2011-01-20 12:28
Jeżeli banan stanowi podstawę każdego, albo prawie każdego dnia w Kolumbii, to pobyt tam byłby dla mnie najlepszą dietą ever;)
Świetnie ogląda się zdjęcia, przyłączę się do lulus: pamiętaj o filtrach (flirtach w sumie też, a co..;) i kapeluszu.
And of course: more pics, please!:)
 
Basia
Basia - 2011-01-20 21:21
Super blog. I'm already addicted!!!!

Pytalam kolege z Kolumbi o Yuce. Niby to jest jak ziemniak nazywaja ja jeszcze Cassava
 
Swierszcz
Swierszcz - 2011-01-29 10:31
Yuca, to naprawdę "nasza" doniczkowa juka. Rdzeń z pnia jest jadalny. W AP "robi" za pyry, czyli wypełniacz. Oprócz, oczywiście ziemniaków, ryżu, makaronu i platanos - bananów warzywnych.
Arepa swój szczyt kulinarny osiąga właśnie w Kartagenie. Wszędzie dalej jest gorsza.
A muzyka kolumbijska też jest the best w całej AP (to co mam na blogu, to głównie z Kolumbii).
 
Tinka
Tinka - 2014-04-26 19:37
...baaardzo ciekawe - zwłaszcza fotki z mocno opalonymi Paniami...:)
...nie szukam eldorado, już je znalazłem..........:)
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012