Transport w Cartagenie może dostarczyć wiele rozrywki poszukiwaczom przygód. Jeśli nie zaliczasz się do tej grupy, zaciśnij zęby (w żadnym wypadku oczy - te trzeba mieć dookoła głowy) i miej nadzieję, że nic się nie wydarzy.
Zanim przybliżę poszczególne środki transportu scharakteryzuję ruch uliczny w ogóle.
Oto kilka podstawowych zasad:
- kierunkowskazy są tylko sugestią; można je włączyć gdy się skręca, ale po co? powszechnie działa to też w drugą stronę - można włączyć kierunkowskaz i nie skręcić.
- jeśli masz ochotę zatrzymać pojazd w danym miejscu, bo jest wygodniej, bliżej itp. - po prostu zrób to.
- zatrzymując się możesz włączyć światła awaryjne, ale po co? i znów przeciwieństwo jest równie prawdziwe - można jechać na światłach awaryjnych.
- klakson został wmontowany aby go używać, tutaj - jak najczęściej, niezależnie od pory dnia i nocy.
TRAMWAJE
W Cartagenie nie istnieją. na moje pytanie "dlaczego nie macie tramwai?" dostałam pytanie zwrotne "a co to jest tramwaj?".
TRANS CARIBE
Super nowoczesne autobusy przegubowe, z przystankami! Odpowiednik Trans Milennio z Bogoty, z jedną różnicą - w Cartagenie ciągle jest w budowie...
BUSIKI
Stare, zniszczone, zatłoczone, najczęściej nieklimatyzowane busy są najczęściej wybieranym środkiem transportu. Trzęsie w nich niesamowicie,a w okolicach południa robi się w nich bardzo, bardzo, gorąco. Są dość tanie w porównaniu z MPK; nie ma biletów, płaci się za przejazd, a nie za czas spędzony w pojeździe. Oczywiście ma to też swoje wady - nie ma sieciówek, czyli przy codziennym dojeżdżaniu wychodzi drogo.
Przystanki autobusowe są tu nieliczne, kilka w centrum i w lepszych dzielnicach. Oznacza to też, że nigdzie nie ma wywieszonych tras busów. Przeważnie na przedniej szybie busa wypisany jest ogólny kierunek, w którym dany bus jedzie. Oprócz tego każdy bus posiada swojego naganiacza, który jedzie w otwartych drzwiach i wykrzykuje trasę, zbiera należne opłaty, pomaga wsiadać i wysiadać, za co dostaje jakiś udział z utargu.
Busik można sobie "złapać" w dowolnym miejscu na trasie. W godzinach szczytu bus zatrzymuje się nawet co kilkadziesiąt metrów.
Ciekawy jest sam wygląd busów. Na tylnej szybie, jak i we wnętrzu często można zobaczyć obraz Matki Boskiej z dzieciątkiem. Czyżby jakaś sugestia?
Mimo iż system ten może wydawać się chaotyczny, miejscowi dają radę, a niemiejscowi mogą się przyzwyczaić.
TAXI
Wszystkie taksówki w Cartagenie są żółte. Większość z nich jest powgniatana i poobijana.
Istnieją dwa typy taksówek: collectivo - czyli taksówka zbiorowa, która po drodze zbiera wszystkich, którzy jadą w danym kierunku; oraz tradycyjne taxi. To, czy dana taksówka to collectivo czy zwykła, zależy tylko od dobrej woli kierowcy. Po zatrzymaniu taksówki zawsze należy najpierw ustalić opłatę za kurs i potargować się, zwłaszcza, gdy jest się cudzoziemcem.
MOTOTAXI
Można je łatwo odróżnić od prywatnych motocykli - są stare, poobijane, a kierowca trzyma zapasowy kask.
Mototaxi są uznawane za najbardziej niebezpieczny środek transportu. Jednak są dosyć tanie i szybkie, więc i tak cieszą się dużą popularnością. Tylko w ciągu pierwszego tygodnia mojego pobytu tutaj widziałam dwie stłuczki z udziałem mototaxi, a do tego widziałam sporo ludzi bez nóg (zgaduje, że skoro nie ma tramwai, to przyczyną są mototaxi), dlatego nucąc pod nosem Living on the edge - wybieram busy.
OSIOŁKI
Gdy pierwszy raz zobaczyłam osiołka z wozem pomyślałam, że to odosobniony przypadek, ale nie. Na dowód załączam moja kolekcję zdjęć osiołków.
Podsumowując - cieszę się, że mam 10 minut pieszo do pracy:)
p.s. Zapomniałam o
SAMOCHODACH
Dużych i koniecznie amerykańskich.
RIKSZACH
Zwanych tutaj coche. Znowu trzeba się potargować o cenę - za "no" dostaje się zniżkę 2.000 pesos. Akurat miałam niedawno okazję wypróbować ten środek transportu - polecam poszukiwaczom przygód o stalowych nerwach, zdrowych kręgosłupach i niewrażliwych na zapach potu. Nucąc "closer to the edge" nerwowo oglądałam się za siebie patrząc, czy jakieś moto czy też zwykłe taxi nie wjeżdża mi w tyłek; równocześnie przeszczęśliwy riksiarz wykrzykiwał do mijanych ludzi "estados unidos!" (mimo iż wyraźnie powiedziałam, że nie, nie jestem z Wielkiej Brytanii oraz nie, nie jestem ze Stanów...). Gdy wysiadając w końcu dotarło do niego że "soy de Polonia", ucieszył się nawet bardziej, i oczywiście zaczął wykrzykiwać "de Polonia!", dzięki czemu zebrał się mały tłumek.