Stuknęła dwu-miesięcznica mojego pobytu w Cartagenie, ale nadal się dowiaduje nowych rzeczy.
Oto kilka odkryć tego weekendu:
1.jeśli słyszysz, że ratownik na plaży gwiżdże, a do tego fale na morzu są dość wysokie, sprawdź czy przypadkiem nie gwiżdże na ciebie; inaczej można sobie niezłego obciachu na plaży narobić.
2.ratownicy na plaży nie są przystojni.
3.chociaż wszyscy tu mają bzika na punkcie pieniędzy, gdy się zna pewne osoby, które znają pewne osoby... można wejść za darmo do najpopularniejszego klubu w mieście :) (dla odwiedzających, którzy lubią potańczyć – Mister Babilla na Calle Arsenal, przy zatoce, jakieś 5 minut pieszo od la Plaza de los Coches)
4.w klubach grają tylko i wyłącznie muzykę latino. Wprawdzie spodziewałam się tego, ale myślałam, że kolumbijska fascynacja Stanami Zjednoczonymi w jakiś sposób przekłada się również na muzykę. Nie znam sie kompletnie na tej muzyce, ale wiem jedno: po dwóch miesiącach przestało mnie prześladować "living on the edge", a jego miejsce zastąpiło "sin compromiso" http://www.youtube.com/watch?v=HRTTBoXCkOY (uwaga! To może być zaraźliwe!)
5.wiem, że robię się już nudna z tym parkiem w centrum miasta, w końcu to nie dżungla, ba! to nawet zoo nie jest. Mimo wszystko, zwiedzając z Geoblogistami Anią i Pawłem (http://qkiss1.geoblog.pl/podroz/14957/2011-kolumbia) odkryliśmy, że małpki i wiewiórki są łase na wafelki, a jaszczury jedzą... kwiaty. Prawdziwą sensacją z kolei było, że wielkie jaszczury można pogłaskać! Tyle razy byłam w tym parku i na to nie wpadłam. Pocieszające jest to, że moi znajomi Cartageńczycy nie wiedzą nawet, że w tym parku są jakiekolwiek zwierzęta...
6.no i właśnie, tyyyyle razy byłam w tym parku, ale nie przepuszczam żadnej okazji, żeby do niego wstąpić. Tym sposobem z Pavlą odkryłyśmy, że w parku mieszka również samica leniwca :D że samica to można poznać po żółtej plamie na grzbiecie, a że leniwiec.. cóż, mogłabym zamieścić filmik z leniwcem, ale jest nieco nudny;)
Dziękuję serdecznie Ani i Pawłowi za wspólne odkrywanie parku i mile spędzony dzień. I oczywiście za prezent (strzał w dziesiątkę :D)