Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Kolumbia Colombia Колумбия    panowie w spódniczkach
Zwiń mapę
2011
21
cze

panowie w spódniczkach

 
Kolumbia
Kolumbia, Silvia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13161 km
 
Jedną z pobliskich atrakcji jest cotygodniowy (wtorkowy) targ, na który schodzą z gór ludzie Guambiano.
Dlaczego to takie wydarzenie? Otóż Guambiano są rdzennymi mieszkańcami tych ziem i zdołali zachować swoją odrębność kulturową.
Razem z DJ (Koreańczykiem) i Emily postanowiliśmy pojechać i pogapić się na nich.
Bus (10.000) jedzie jakieś 1,5 godzinki, droga kręta, oczywiście miejscowi znowu wymiotowali. Zawsze jak jadę dłużej niż godzinę to ktoś musi... w busach są nawet tabliczki z napisem, aby poprosić o woreczek jeśli się zrobi niedobrze. W takich przypadkach woreczek od kierowcy do pasażera wędruje z prędkością światła.
Silvia okazała się być uroczą miejscowością. Zaczęliśmy od rynku. W przewodniku ostrzegają, że Guambiano nie lubią, gdy się ich fotografuje. Wielkie było więc nasze zdziwienie, gdy podszedł do nas staruszek w niebieskiej spódniczce z różową lamówką i wydatnym kapelusikiem. Zagaił rozmowę, chętnie zgodził się na kilka zdjęć, a potem wyciągnął rękę po pieniądze. Emily dala mu 500 pesos. Staruszek się zmarszczył: tak mało? Dorzuciłam 600 pesos, chociaż ja go nie fotografowałam, spodziewając się takiego zakończenia. Znowu się zmarszczył: bo normalnie 3.000 za zdjęcie biorę. Eeech, dorzuciliśmy co nieco i z niesmakiem poszliśmy na targ.
Od staruszka dowiedzieliśmy się, ze Guambiano zaopatrują się na targu w towar na cały tydzień, jak i sprzedają swoje plony. Nie ma tam nic ciekawego do kupienia jeśli chodzi o pamiątki, za to można nabyć świeże owoce i jedzonko za bezcen. Popróbowaliśmy różnych rzeczy, porobiliśmy zdjęcia (nie ma to jak aparat z dobrym zoomem:) i poszliśmy na taras widokowy. Miasteczko razem z otaczającymi górami wygląda sielsko i pogodnie. Gdy siedzieliśmy sobie na wzgórzu i wymienialiśmy się doświadczeniami z podróży minęły nas dwie dziewczyny Guambiano. Uśmiechnęliśmy się zgodnie, wesoło przywitaliśmy, i jak tylko nas minęły cała trójka dorwała się do aparatów;)
Ok.12 duża część ludzi zapakowała się na chivy (śmieszny widok) i odjechała. Postanowiliśmy także wrócić.
Wycieczka do Silvii zajęła akurat przedpołudnie, pozostawiając popołudnie na odkrywanie Popayan. W ciągu dnia miasto tętni życiem. Popołudniowe słońce pięknie oświetliło białe fasady kolonialnych domów, robi wrażenie. Pospacerowałam sobie z 2 godzinki z przystankiem na kawę.
Na kolacje wybraliśmy się w trójkę do polecanej wszędzie restauracji włoskiej. Czekaliśmy zdrowo ponad godzinę na swój posiłek! W ramach rekompensaty dostaliśmy kawę gratis i pieczywo czosnkowe. Muszę przyznać jednak, ze moja pizza była rewelacyjna.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Marek.
Marek. - 2011-06-24 19:24
Z woreczkami i tempem podawania ich w autobusie to bardzo dobry pomysł.Przed ponad 30 laty jechałem PKS-em do Karpacza , woreczków nie było , a kierowca nie chciał się zatrzymać, wypuścił mnie dopiero na przystanku.Za betonową ścianą przystanku pozbyłem się zawartości żołądka tworząc chyba pierwsze graffiti w tej okolicy, nie koniecznie z własnej woli.
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012