Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Kolumbia Colombia Колумбия    wioski duchów
Zwiń mapę
2011
07
lip

wioski duchów

 
Kolumbia
Kolumbia, Barichara
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15127 km
 
Mój przewodnik opisuje Baricharę jako wymarzone miasto dla producentów z Hollywood. Wśród turystów krąży żart, że to dlatego, iż nie musieliby zamykać ulic, aby nakręcić film.
Jedni i drudzy zgodnie twierdzą, że Baricharę zobaczyć trzeba, zostawiłam więc bagaż w hostelu i udałam się na całodniową wycieczkę do tego miasteczka.
Droga do niczym specjalnym się nie wyróżniała, może poza tym, że w San Gil są 3 dworce autobusowe, trzeba z wyprzedzeniem sprawdzić, z którego odjeżdżają busety do Barichary. Zapytałam o to w hostelu, problemów więc nie było (przepraszam jeśli ktoś oczekiwał sensacji;).
Jeden z podróżników w hostelu gorąco polecał spacer z Barichary do Guane, tzw. Camino Real - zrekonstruowaną kamienną ścieżkę łączącą dwie wioseczki. Uprzedzono mnie, ze ostatni bus z Guane do Barichary odjeżdża o 16, a spacer zajmuje jakieś 2 godziny.
Zdecydowałam najpierw przejść się do Guane, a potem zwiedzić Baricharę. Ścieżka jest świetnie oznakowana, nie ma więc problemów z odnalezieniem drogi. Będę znowu nudna i napiszę, że widoki po drodze były przepiękne!
W Guane żywej duszy nie było. Wioseczka malutka, trzy przecznice w każdą stronę. Weszłam do jedynej restauracji i zamówiłam menu del dia (a jakże). Zreslaksowałam się, poczytałam książkę, wypiłam świetny sok z marakui, zapytałam o autobus do Barichary... klęska - ostatni odjeżdża o 16, ale do 15 nie jedzie żaden! Utknęłam w tym mieście duchów. Z nudów obeszłam wszystkie 3 otwarte sklepy z pamiątkami, pewnie też z nudów kupiłam kolejną torebkę (ale cena była przystępna), skosztowałam znowu chichy i zakumplowałam się z irlandzko-niemiecką parą.
W końcu dotarłam znowu do Barichary. Zaczęłam od kawy - niebiańskie frappe przy rynku głównym! Dalej przyszła kolej na specjał regionu - smażone/prażone mrówki. Nabyłam najmniejszą paczuszkę smażonych mrówek dostępną w sklepie, może ok.15 sztuk (jak dla mnie to i tak o 14 za dużo), zapakowałam mrówy do torby i poszłam zwiedzać.
Przeszłam miasteczko/wioskę wzdłuż i wszerz i muszę potwierdzić - miasto duchów (chociaż w porównaniu z Guane to jednak parę żwawych turystycznych duszyczek się znajdzie). Zrobiłam przystanek na mrówki przy el mirrador. Doszłam do wniosku, że jak nie tu i teraz, to nigdy się nie odważę. Już z uchwyceniem mrówy miałam problem - wbrew logice miałam wrażenie, że będzie ruszać nóżkami. Poobracałam ją trochę w palcach i w końcu - do buzi. Rewelacji smakowych nie było - trochę jakby się kurz jadło, z tym że zostaje dziwne uczucie jakby odnóża między zębami utkwiły. Druga mrówa potwierdziła moje pierwsze wrażenie, więc trzeciej już nie próbowałam.
A sama Barichara - piękna! Nie mogę się jednak powstrzymać od pewnego porównania. Barichara jest jak piękna i pusta kobieta: jak już człowiek nacieszy oczy widokami, to okazuje się, że nie ma kompletnie co z nią robić.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Swierszcz
Swierszcz - 2011-07-13 11:09
Dobre !
Przechodzisz samą siebie. Dawno się tak nie uśmiałem :-)))
 
Wienia
Wienia - 2011-07-13 15:57
Poszłaś na maxa - smażone mrówki, to w Peru świnki morskie też miejscowy specjał.Mam nadzieje, że uwieczniłaś mrówki na zdj przed konsumpcją .
 
zula
zula - 2012-01-06 17:15
Ładny opis , zdjęcia śliczne a ...mrówka...brrrrr
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012