W Peru bawiłam się niesamowicie dobrze, najlepsze wakacje w moim życiu, chociaż z moich wielkich i ambitnych planów za dużo nie zrealizowałam. Utknęłam z dziką przyjemnością w Cuzco, a potem w Arequipie. Postanowiłam więc napisać w duużym skrócie o 3 rzeczach w Peru. Z trzech powodów:
1.jak już napisałam - czas w Peru spędziłam absolutnie rewelacyjnie;
2. zamiast tradycyjnego dialogu:
-Where are you from?
-Poland.
-Where??
-Polonia
-Aaa, Polonia.
W miejscach, które odwiedziłam raczyli mnie: Oooo!!! Polonia!!!
Widząc jasno i wyraźnie, że przecieram szlaki, nie mogę nie opisać tych kilku źródeł niezapomnianych wrażeń.
3. Zmieniły się zasady odwiedzania Machu Picchu
Pierwszą rzecz, którą chciałam polecić, to sieć hosteli Wild Rover. Jak nazwa wskazuje, nie są to hostele dla śpiochów. Wygodne wyrka (do odsypiania imprez w ciągu dnia;), ciepła woda, mnóstwo innych podróżników (należy zarezerwować z wyprzedzeniem) oraz świetny bar (z dobrym jedzeniem); wszystko za niewygórowaną cenę. W Wild Roverze tak w Cusco, jak i w Arequipie, jeszcze nie widzieli Polki na oczy (w sensie przede mną:). Dodam tylko, że drinki w wiaderkach za 15 soli to czyste złooo :)
Zamiast tradycyjnego pociągu do Machu Picchu wybrałam Inca Jungle Trail. W ciągu 7letniej kariery mojego przewodnika nie miał Polaków na tej wycieczce. Jak to możliwe? Pierwszego dnia zjeżdżałam rowerem z lodowca do dżungli, wieczorem - rafting. Drugiego przemierzaliśmy góry oryginalną ścieżką Inków. Trzeciego o poranku - canopying, wieczorem spacerkiem do Aguas Calientes. Cały czwarty dzień poświęcony był na Machu Picchu. Dwie rzeczy się zmieniły - długo oczekiwany limit dzienny na turystów został wprowadzony (2500 osób dziennie, dobrze więc bilety załatwić już w Cusco, albo tak jak ja zostawić to profesjonalistom i cieszyć się świetnie spędzonym czasem); aby wspiąć się na Wayna Picchu należy zarezerwować miejsce prze internet (i zapłacić 10 dolarów). Niekwestionowanym plusem wycieczki jest to, że nie musiałam się martwić o organizację, poznałam świetną ekipę, z która do teraz mam kontakt. Bawiliśmy się tak dobrze, że 3 dnia przypomnieliśmy sobie, że to wszystko zmierza przecież do Machu Picchu ;) Polecam!! (180 dolarów; Conde Travel)
Jedynym minusikiem Inca Jungle Trail był krótki rafting. No i poziom znowu 2 w porywach do 3. Zupełnie spontanicznie zdecydowałam, że jeśli uda mi się zarezerwować 3dniowy rafting na dzień następny - jadę! Jak można się spodziewać po turystycznym Cusco, problemów z rezerwacja żadnych nie było, za 600 soli dnia następnego ruszyłam na rafting po rzece Apurimac, razem z 2 Niemkami i 13 Izraelczykami. Napiszę krótko - najlepsza rzecz, jaką zrobiłam w Ameryce Południowej,ba!, być może w życiu! Poziom 4 i 5, świetni przewodnicy, rewelacyjne jedzenie, sprzęt bez skazy, i te emocje!!! I znów, mój przewodnik z 7-letnim stażem w życiu nie widział Polaków!!! Zdaję sobie sprawę, że to nie sport dla każdego, ale 600 soli za wszystko to naprawdę niewygórowana cena, a trasa jest zaliczana do 10 najlepszych na świecie. Gdy tylko rafting się skończył miałam ochotę pojechać na następny. Opamiętałam się, pojechałam do puno i od razu pożałowałam. Trzeba było być spontanicznym raz jeszcze ;)))
Baaardzo polecam!!! (Mayuc; szalony przewodnik Javier - najlepszy :D)