Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Wietnam Vietnam Вьетнам ... i dalej!    I tak się spełnia marzenia
Zwiń mapę
2014
18
mar

I tak się spełnia marzenia

 
Filipiny
Filipiny, Sagada
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 78687 km
 
Dawno dawno temu widziałam dokument o wiszących trumnach z Sagady. Dla młódki z Polski kultura ta wydała się tak egzotyczna i odległa, iż nawet nie przyszło mi do głowy iż zwyczajni śmiertelnicy są w stanie tam dotrzeć. Kultura ta jednak tak mnie zafascynowała, że wiedza o niej jakoś przetrwała te wszystkie lata (w przeciwieństwie np.do wiedzy z chemii, która ulotniła się, gra słów nie zamierzona, wraz z odebraniem świadectwa).

I te wszystkie lata później oto szłam sobie drogą w Sagadzie. Sagada jest położona w górach i wygląda całkiem zwyczajnie, po mieście nie biegają półnadzy łowcy głów (nie żebym się ich tam spodziewała ;), a plemię Igorot jakoś specjalnie się nie odróżnia od pozostałych mieszkańców (poza koszulkami FBI - Full Blooded Igorot ;). Miasteczko jest kompaktowe, można je sobie spokojnie odkrywać pieszo, a do tego ma wszystkie niezbędne instytucje - bank, poczta, szpital z izbą przyjęć 24h, boisko do baseballa, który tutaj uwielbiają, a nawet dom seniora. I chyba mieszkańcom żyje się dobrze, bo są nad wyraz sympatyczni, uśmiechnięci i pomocni, nie oczekując nic w zamian (czyt. po konwersacji nie następuje wszechobecne w Azji "buy something"). Poczułam się zupełnie komfortowo, ciesząc się że postanowiłam zrezygnować z gonitwy za zwiedzaniem Filipin na rzecz dłuższego pobytu w Sagadzie. A można by zostać znacznie dłużej, i chętnie bym to zrobiła, gdyby nie ograniczał mnie czas, bo jak się okazuje Sagada oferuje dużo, dużo więcej niż tylko trumny na skałach.

Szukając miejsca na śniadanie zamajaczyły mi wybitnie chude męskie łydki. Znajomy widok, takie łydki wspinały się przede mną po schodach w Batad. "Brett?" Ano! Przeciekawy Amerykanin mieszkający w Bangkoku. Akurat wybierał się na "przejście" - ekstremalny caving pomiędzy dwoma jaskiniami. Moje nogi nadal bolały niemiłosiernie, więc postanowiłam odłożyć caving na następny dzień, a zamiast tego zrobić sobie "lekki" trekking. Umówiliśmy się na piwo "w barze po lewej", co w tej miejscowości było wystarczającym opisem żeby bar znaleźć :P Po śniadaniu kupiłam mapę, gdyż mój kserowany przewodnik (w Wietnamie można ciężko znaleźć inne przewodniki niż kserowane...) akurat na mapie Sagady miał skazę i nie do końca wiedziałam jak dojść do tarasu widokowego na Echo Valley - dolinę w której Igorot chowali swoich zmarłych.

Doszłam do cmentarza i zaczęłam się wahać gdzie iść dalej. Wydawało mi się dziwne że turyści mieli by każdorazowo przechodzić przez cmentarz. Moje zwątpienie musiało być wypisane na twarzy, bo przechodzący jegomość zaproponował żebym szła zanim, bo akurat tam zmierza. Podziękowałam serdecznie, ale mimo dwóch wiader w rękach zasuwał niesamowicie (lub ja się wlekłam, moim nowym pingwinim krokiem) i go zgubiłam. Doszłam do rozwidlenia, kolejna chwila zwątpienia, ale jegomość mignął mi gdzieś w dole, ruszyłam więc w dół. Zanim ktoś się puknie w łeb nad moją oczywistą głupotą, że punkt widokowy nie może być w dole doliny, pośpieszę z wyjaśnieniem że dawno nie oddychałam tak świeżym powietrzem jak w Sagadzie, więc byłam przetleniona ;) Jegomość pracował w punkcie wspinaczki, więc i ja tam wylądowałam, kompletnie zdezorientowana. Na mapie miałam zaznaczoną tylko jedną drogę przez dolinę, natomiast w samej dolinie ścieżek było mnóstwo. Jegomość raz jeszcze pospieszył mi z pomocą że mam się trzymać cały czas lewej, a jak dojdę do podziemnej rzeki/jaskini mam się wspiąć pod górę. Spoko, myślę, nawet takie beztalencie w orientacji jak ja da radę. I tak idąc nagle wyszłam na trumny. Zadarłam mocno głowę w osłupieniu. Widok nie był majestatyczny, bardziej groteskowy, bo trumny zwyczajnie gniją a potem spadają na ziemię. Niektóre z nich były zupełnie staruśkie, wyżłobione w pniu drzewa i zamknięte nie przy pomocy gwoździ, ale drewnianego bolca. W muzeum które odwiedziłam później w Baguio dowiedziałam się, że często zwłoki wręcz upychano do tych maleńkich trumien, co wymagało połamania kości. Im większa trumna tym bardziej współczesna. Co do daty ostatniego takiego pochówku znalazłam kilka informacji, niektóre mówią że ostatnią trumnę zawieszono w latach 70, inne że jeszcze w roku 2004 chowano w ten sposób na wyraźne życzenie umierającego. Nawet co do przyczyn takiego pochówku są różne opinie. miejscowi przewodnicy mówią, że w ten sposób zmarli byli bliżej nieba. Bardziej życiowe wytłumaczenie mówi, że zmarłych chowano na skałach coby łowcy głów z wrogich plemion nie ukradli głowy zmarłego. Jak dla mnie ma sens.

Ruszyłam przez dolinę, trzymając się lewej i wypatrując innych trumien na wapiennych skałach. Udało się! Tym razem trumny były wciśnięte w szczelinę w skałach tak wysoko, że musiałam użyć przybliżenia w aparacie żeby się upewnić że to faktycznie trumny. Więcej żadnych nie zauważyłam, ale ponoć starszyzna wioski zna mnóstwo takich miejsc. Gdy doszłam do jaskini zerknęłam tylko na podziemną rzekę, i ruszyłam jak mi jegomość nakazał, pod górkę. Po 2 metrach droga się skończyła. Trampki prawie same mi zjechały po wilgotnej glebie. Głowiłam się gdzie jest ta ścieżka, gdy z góry zaczęła schodzić grupka Azjatów. Droga prowadziła po kamieniach, no tak.

Po zdrowo ponad godzinie wyszłam mocno zasapana na drogę główną. zaopatrzyłam się w wodę w pobliskim sklepiku i ruszyłam drogą w stronę góry Kiltepan. Szło się wygodnie, ruch praktycznie zerowy, turystów nigdzie nie widać, a spotkani lokalsi wesoło zagadywali "a gdzie idziesz? ooo, to miłego dnia!", no i każdy mówił po angielsku! Spuścizna po okupacji amerykańskiej - ponoć zostawili po sobie bardzo dobry system edukacji. Idąc na szczyt góry przez las iglasty poczułam się już zupełnie swojsko (a sosny to też spuścizna amerykańska). Na szczycie znalazłam sobie kamień z którego roztaczał się piękny widok na góry i tarasy ryżowe. Siedziałam tam ponad godzinę, w ciszy, zupełnie sama, a moje myśli wyruszyły na kolejną podróż sentymentalną. I tak siedząc w którymś momencie doszła do mnie rzecz oczywista, że skoro musiałam zadzierać głowę żeby zobaczyć trumny to raczej nie był to punkt widokowy...

Zahaczyłam o właściwy punkt widokowy w drodze powrotnej. Z daleka wrażenie jest większe, bo widać perspektywę, a nie tylko wycięte z ogólnego obrazu trumny. W pobliżu Sagady jest jeszcze jeden punkt widokowy, po przeciwnej stronie miasta. Gdy podziwiałam trumny z drogi ("podziwiałam" nie jest tu najszczęśliwszym określeniem) ponownie natknęłam się na Bretta. Wracał z cavingu i był nim wyraźnie podekscytowany. Brett z towarzyszami poszli coś zjeść, a ja chciałam odwiedzić miejscowe muzeum, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o kulturze plemienia Igorot. Muzeum było zamknięte. W sklepie obok powiedziano mi że będzie otwarte "może jutro". Następnego dnia usłyszałam "może piątek", poczułam się trochę jak w z powrotem w Ameryce Południowej ;)

Wieczorem spotkaliśmy się w Barze, gdzie również przyszedł jegomość z doliny.O 21 zamknięto wszystkie okna i drzwi, ze względu na godzinę policyjną (!?), ale klientów nie wyproszono.. ;) O tym dlaczego mój towarzysz był przeciekawy w następnym poście, bo ten już i tak wyszedł za długi.

P.S. Dużo później znalazłam Echo Valley na liście 15 najbardziej nawiedzonych miejsc na świecie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Marek
Marek - 2014-04-26 16:35
Pomysł z wiszącymi trumnami przypadł mnie do gustu.U nas marnuje się całkiem spora powierzchnia na ścianach wysokościowców.
 
zula
zula - 2014-04-26 18:34
Interesujące ! a zdjęcia ..."znowu" wspaniałe !
pozdrawiam serdecznie
 
$wierszcz
$wierszcz - 2014-04-27 22:31
Ooo!
To chyba te same plemiona co w centrum Celebesu (Sulawesi) w Rantepao (Tanatoraja).
Tam upychają trumny gdzie tylko się da: Na skałach, w jaskiniach, na drzewach, w drzewach, kute w głazach, no i podwieszane na skałach ...
 
neronek
neronek - 2014-04-28 10:33
no to się minęliśmy :)
Polecam maleńką Pamilacan island :)
pzdr
neronek
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012