Autobus przyjechał 2 godziny szybciej niż planowano. Wylądowałam o 5 rano w nieznanym mi mieście i musiałam szybko otrząsnąć się ze snu. I znowu problem z taksówkami. Taksówka Victory Liner zażyczyła sobie 400 piso, więc podziękowałam. Jakiś naganiacz zaraz się przyczepił, i mimo moich protestów wyszukał mi taxi z licznikiem, za co oczywiście wyciągnął do mnie rękę. Taksówkarz jednak wcale nie chciał włączyć licznika więc kazałam mu się zatrzymać. Co za zmora z tymi taksówkami w Manili! To nawet w Wietnamie tak nie oszukują.
Lotnisko w Manili pojawia się we wszystkich rankingach na najgorsze lotniska świata. Terminale są rozrzucone na sporej przestrzeni, więc z góry trzeba wiedzieć z którego się odlatuje. Terminal z którego leciałam nie miał poczekalni, ba!, nie miał ani jednej restauracji czy kawiarni! Kilka osób chodziło z menu można było zamówić kawę i tosty które przynosili z zewnątrz. Toaleta jedna na cały terminal, i tylko z dwoma kabinami. W kolejce do odprawy stałam ponad godzinę, i dostałam boarding pass wypisany długopisem... Na koniec lot opóźnili, dając mi 30 minut na przesiadkę. O rrrany, Filipiny nie pożegnały mnie zbyt sympatycznie ;)