Geoblog.pl    zuzkakom    Podróże    Wietnam Vietnam Вьетнам ... i dalej!    Park narodowy po wietnamsku
Zwiń mapę
2014
12
lis

Park narodowy po wietnamsku

 
Wietnam
Wietnam, Bản Ðôn
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 82887 km
 
-Dzień dobry słoniku!
Słoń uśmiechnął się po słoniowemu i wyciągnął trąbę po trzcinę cukrową. Schrupał z owym słoniowym uśmiechem i wesoło zawachlował uszami.

Tak sobie wyobrażałam spotkanie ze słoniem w Azji. Mały głosik w mojej głowie podpowiadał, żeby wziąć poprawkę na Wietnam, że tutaj zwierzaki to przede wszystkim jedzenie, a w drugiej kolejności siła robocza…

No więc słoń wyglądał na niebyt szczęśliwego i nie uśmiechał się wcale. Jakiś chłopak wręczył treserowi puszkę piwa, wdrapał się na słonia na kilka fotek i zszedł. Nie zdążyłam się dokładnie zwierzakowi przyjrzeć, kazali mi od razu się wdrapać na drabinę i siąść na słonia. Metalowa konstrukcja na słoniu kolebała się w rytm jego kroków, tyłek zjeżdżał mi z deski przez cały spacer i ogólnie ciężko było się wyluzować przy ciągłej walce o równowagę. Treser siedział na karku słonia, w jednej ręce trzymając piwo, w drugiej szpikulec. Zaraz jednak się przeniósł na słoniowe czoło, kopiąc go laczkiem w trąbę za każdym razem gdy słoń schodził ze ścieżki. Wtedy też zobaczyłam że słoń ma uszy pokłute do krwi… Piwo i szpikulec w końcu odłożył, ale tylko po to, żeby, a tak, a jakże – zapalić papierosa! I tak sobie jechałam na słoniu przez park narodowy Yok Don, kolebiąc się, zdzierając skórę z zada (następnego dnia na motorze BOLAŁO), głową ściągając pajęczyny i wdychając dym papierosowy… Po jakiś 20 minutach treser zauważył grzyby przy krzaku, zlazł żeby nazbierać i na szczęście już nie chciało mu się wsiadać z powrotem. Od razu zrobiło się sympatyczniej. Dostałam zezwolenie na przeniesienie się na kark słonia. Wygodnie było przez jakąś minutę, po czym słoń zaczął się wachlować, rytmicznie uderzając uchem o moje poobdzierane i jeszcze nieco spuchnięte kolano… Wróciłam na dechę.

Po godzinnej przejażdżce na słoniu wybrałam się na trekking po parku w towarzystwie dwóch Francuzek i przewodnika. Przewodnik jest obowiązkowy, gdyż ścieżki w parku są nieoznaczone. Powiem szczerze – jednodniowy trekking w tym parku można sobie spokojnie podarować. Nawet po godzinnym spacerze napotykaliśmy się na śmieci i było słychać ryk motorów… Przewodnik nie odzywał się chyba że się go o coś zapytało. Jedyne co powiedział od siebie to że nie zobaczymy żadnych zwierząt, bo jest za późno. Sama flora parku też jakoś specjalnie nie powaliła mnie, ale całkiem możliwe że nie jestem obiektywna, bo mi nieco humor zepsuli, a tym samym cały odbiór mógł być inny.

Po południu udałam się na spacer do pobliskiej wioski mniejszości etnicznej Lao. Lao budują chaty na palach i raczej nie przelewa im się. Część była uśmiechnięta i nastawiona przyjaźnie, ale części mijanych ludzi wyraźnie nie podobało się, że jakaś turystka sobie tam spaceruje. Zdjęć za dużo nie robiłam, przeszłam się tylko w stronę rzeki i z powrotem, ale i tak jakiś typ na motorze zepchnął mnie z drogi z bardzo niesympatycznym wyrazem twarzy. Grr, miałam dosyć już tego miejsca.

Głównym powodem dla którego przyjechałam do parku narodowego Yok Don były słonie. To było moje marzenie – przejechać się na słoniu i zobaczyć słonie w ich naturalnym środowisku… Ale ten jeden smutas z bielmem na oku raczej przyprawił mnie o wyrzuty sumienia niż dostarczył frajdy.

PRAKTYCZNE INFO
1dniowy trekking z przewodnikiem: 400k VND (do podziału jeśli jest więcej osób)
Godzina jazdy na słoniu: 400k VND (max. 2 osoby)
Nocleg w hoteliku przy parku narodowym: 300k VND
Posiłki w parkowej stołówce: 50k VND
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (18)
DODAJ KOMENTARZ
Marek
Marek - 2014-12-02 16:10
Podobne problemy są w Polsce, jedni w parku widzą tylko pieniądze, a inni chcieliby zatrzymać czas. Trudno pogodzić interesy mieszkańców i turystów.
 
tealover
tealover - 2014-12-02 16:22
Hmm w Tajlandii prowadzona jest dosyć głośna kampania na temat tych przejażdżek... ja osobiście nie jestem zwolenniczką, nawet jeśli są dobrze traktowane (a zazwyczaj nie są :( ).
 
zula
zula - 2014-12-02 16:57
Jazda na słoniu to pewno zarobek dla miejscowych a Twoje doświadczenie ...byłaś,pojechałaś...coś boli ale będzie co wspominać!
 
stock
stock - 2014-12-02 19:25
No właśnie, też mam mieszane uczucia, choć raz w życiu bym się przejechał. Ciekawe, czy jest miejsce, w którym można się spodziewać dobrego traktowania słoni do przejażdżek.
 
coati
coati - 2014-12-02 21:45
ja też miałam zawsze mieszane uczucia co do tych przejażdżek, ale syn był kiedyś, gdzieś tam, w jakiejś "wiosce" słoni, jeździli na nich, kąpali się z nimi i świetnie bawili... więc chyba jednak słonie lubią kontakt z ludźmi, a przecież są bardzo inteligentne...
a to jak traktuje je opiekun to już odrębna sprawa, ludzie to ludzie, bywa, że do własnego dziecka serca nie mają więc co tam jakiś słoń,
Szerokiej drogi (bez dziur) !
 
vviolek
vviolek - 2014-12-03 13:55
Ciekawym miejscem jest Elephant's World w Kanchanaburi, Tajlandia. Polecamy nastepnym razem ;)
 
$wierszcz
$wierszcz - 2014-12-04 08:17
Eee tam zaraz "wyrzuty sumienia".
Słoń indyjski jest zwierzęciem DOMOWYM, podobnie jak koń! Są wprawdzie dzikie słonie (podobnież jak dzikie konie), ale tyle co kot napłakał i to tylko przez idealistyczne wysiłki człowieków. Gdyby nie był zwierzęciem domowym, to już by dawno wyginął, co piszę ku uwadze "eco-pięknoduchów". A zwierzęcia domowego takiego kalibru nie trzyma się tylko po to, by ładnie wyglądało lub było "miłe" - za dużo kosztuje utrzymanie... Wiecie ile to żre? Pare taczek dziennie, i daje taczkę kupy!
I dla tego można z czystym sumieniem jeździć na ślepym słoniu, tak jak można jeździć na ślepej kobyle ;-)
---
A "parki narodowe" wszędzie funkcjonują podobnie, także w Polsce. Dawno stały się wyciągalnią darmowych pieniędzy za coś czego się samemu nie zrobiło :-(

PS. "Treser" słonia, to KORNAK, po naszemu "jeździec" lub trywialniej "woźnica" (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kornak).
 
zuzkakom
zuzkakom - 2014-12-04 12:34
Chyba naiwnie się spodziewałam że skoro słoń należy do parku narodowego to bardziej o niego dbają... No i tez naoglądałam się idealistycznych zdjęć Rehahna: https://www.facebook.com/Rehahn.Photography/photos/a.731422513561091.1073741875.179458868757461/730415486995127/?type=1
Ale przede wszystkim spodziewałam się SŁONI w naturalnym środowisku, a nie SŁONIA, sztuk jedna, na łańcuchu ;) naiwniara, co?

Ponoć na Sri Lance można podejrzeć uśmiechnięte słonie biorące zbiorową kąpiel w rzece. Bez przejażdżek. Następnym razem wybiorę takie właśnie miejsce :)

Świerszcz - jak zawsze zaskakujesz swoją wiedzą, dzięki!
 
$wierszcz
$wierszcz - 2014-12-04 16:36
Na południu Indii (11.632061,76.514282) możesz sobie pooglądać dzikie słonie indyjskie. W pewnych porach roku wychodzą poza park (lezą w szkodę) i wtedy można je podziwiać za darmo włócząc się po okolicznych wzgórzach, już poza parkiem.
Ponadto widziałem (z jeep'a) dzikie słonie i nosorożce w Kaziranga National Park (https://maps.google.pl/maps?output=classic
 
$wierszcz
$wierszcz - 2014-12-04 16:43
... w Kaziranga National Park (26.583423,93.180027), same nosorożce (z grzbietu słonia) w Chitwan (27.437908,84.459114) w Nepalu, a najbliżej Ciebie polecam 'farmy słoniowe" w północnym Syjamie (okolice Chiang Mai).
 
Marek.
Marek. - 2014-12-04 19:50
W Polsce też ostatnio było trochę szumu w sprawie traktowania zwierząt pociągowych, a dokładnie koni na trasie do Morskiego Oka.Jeden z górali stwierdził, że jak konie zostaną zastąpione przez inne pojazdy np. melexy , to on będzie musiał oddać swoje do rzeźni.
 
stock
stock - 2014-12-04 20:41
"Gdyby nie był zwierzęciem domowym, dawno by wyginął"

Taak, na przykład w Afryce.

Ale coś na rzeczy jest. Świat zachodni ma inne podejście do traktowania zwierząt domowych niż Azja i trochę to rozumiejąc mniej się czepia, gdy chodzi o słonie używane do, dajmy na to, przenoszenia drzewa. Ale tu mamy ewidentny zgrzyt, bo przecież te słonie są tak traktowane żeby zadowolić zachodnich turystów właśnie.
 
$wierszcz
$wierszcz - 2014-12-04 21:31
Ad. stock - 2014-12-04 20:41
"... Taak, na przykład w Afryce. ..."

Przypomnę tylko, że w Afryce żyje inny gatunek - słoń afrykański, który bardzo trudno się oswaja (ma samotniczą i dziką "osobowość", a może "słoniowość" ;-).
Lub, możliwe, że Panowie Murzynowie zwyczajnie nie potrafili ...
 
stock
stock - 2014-12-05 08:34
Ale gatunek nie ma tu nic do rzeczy. Chciałem pokazać, że argument "gdyby nie był oswojony, dawno by wyginął" się nie broni.
 
$wierszcz
$wierszcz - 2014-12-05 19:35
Ad. stock - 2014-12-05 08:34
".. argument "gdyby nie był oswojony, dawno by wyginął" się nie broni."
Broni się, bo słoniowi indyjskiemu nie grozi wyginięcie, natomiast afrykańskiemu owszem. I już by go nie było gdyby nie, jak wspomniałem, świadome "wysiłki człowieków". Dzikie populacje obu gatunków są zbliżone liczebnie i rzeczywiście wymierają. Problem w tym, że słoń afrykański jest reprezentowany głównie w populacji dzikiej. Natomiast, gdyby wszystkie dzikie stada słonia indyjskiego wyginęły, to gatunkowi nie grozi wymarcie, ponieważ ponad 90% tych słoni żyje od pokoleń (co najmniej 3-4 tys. lat) z człowiekiem, w jego stajniach. W Indyjskich miastach można zobaczyć po kilka słoni dziennie, no chyba, że w najlepszych dzielnicach, gdzie nie ma nawet świętych krów, tam nie ...
 
$wierszcz
$wierszcz - 2014-12-05 19:40
PS.
Dzikie konie już dawno wyginęły. Mustangi są końmi wtórnie zdziczałymi.
Dzikie krowy (tury) wyginęły stosunkowo niedawno. Nie zaobserwowano krów wtórnie zdziczałych.
Podobnie jest z wieloma innymi gatunkami ...
 
stock
stock - 2014-12-06 09:56
Roznica pomiedzy 'dawno by wyginal' a 'jest mniej narazony na wyginiecie bo oswojony' jest jednak znaczna. A przyklady z konmi i krowami przebijam kontrprzykladem z dzika swinia, ktora zyje i ma sie dobrze.
 
$wierszcz
$wierszcz - 2014-12-12 18:31
"stock - 2014-12-06 09:56
A przyklady z konmi i krowami przebijam kontrprzykladem z dzika swinia, ktora zyje i ma sie dobrze."
... I podbiła parę kontynentów dzięki człowiekowi, podobnież króliki ... Czyli kontrprzykład na co? Że człowiek jest be, a ludzka hodowla szkodzi zwierzętom?
Dorzucę jeszcze żubra ocalałego w hodowlach i ponownie "introdukowanego do dzikości" (choć to raczej też hodowle udające "dzikość"). Można się policytować dziesiątkami gatunków ptaków, owadów i innych zwierząt oraz mnóstwa roślin, które w ten właśnie sposób zostały przechowane od "zagłady" i "zwrócone" matce naturze :-)
 
 
zuzkakom
Zuzanna Komuda
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 147 wpisów147 718 komentarzy718 1921 zdjęć1921 10 plików multimedialnych10
 
Moje podróże
09.01.2011 - 20.01.2012